Prasa o naszych księgach wieczystych
         
             
Gazeta Wyborcza, 2 lipca 2005.
Czyje są Dajtki?


Mariusz Kowalewski 01-07-2005 , ostatnia aktualizacja 01-07-2005 20:40

Czy urzędnicy zrobili wszystko, by nie dopuścić do roszczeń dotyczących zwrotu ziemi pod osiedlem na Dajtkach? Mieszkańcy uważają, że nie, i chcą złożyć doniesienie do prokuratury.

Okazuje się, że o sprawie roszczeń do 15 hektarów ziemi na Dajtkach - opisywanej w piątek przez "Gazetę" - urzędnicy wiedzieli od co najmniej 11 lat. Mimo to do dziś nie poinformowali mieszkańców - którym sprzedali ziemię - o istnieniu innych osób zgłaszających swoje prawa do zbywanych nieruchomości. Zrobił to za nich Sąd Rejonowy, informując obecnych właścicieli działek, że prawo do ich nieruchomości mają spadkobiercy Jana Skibniewskiego, który w 1974 roku zostawił tu 15-hektarowe gospodarstwo (obręb dzisiejszych ul. Żniwnej, Dożynkowej i Rolnej) i zrzekł się polskiego obywatelstwa.

Ratusz uspokaja, że spadkobiercy nie chcą ziemi, a "tylko" pieniędzy. Zdaniem ekspertów, jeśli sąd przyzna rację spadkobiercom Skibniewskiego, płacił będzie ratusz. Jednak mieszkańcy do czasu wyjaśnienia sprawy przez sąd nie mogą nic zrobić ze swoimi działkami. - To jakaś paranoja, nie możemy wziąć kredytu hipotecznego, sprzedać, nawet zapisać domu w spadku - oburza się Andrzej Kalinowski, mieszkaniec ul. Żniwnej.

Jak to możliwe, że są dwie księgi? Przejmując ziemię urzędnicy magistratu nie dokonali w starej księdze wieczystej wpisu określającego nowego właściciela. Grunt podzielili na mniejsze działki i oddali je w użytkowanie wieczyste nowym właścicielom. W 1999 roku ratusz uwłaszczył dzierżawców sprzedając im ziemię na własność. Sprawy starej księgi wieczystej jednak nie rozwiązał.

Spadkobiercy Skibniewskiego zwrócili się o zwrot nieruchomości po raz pierwszy w sierpniu 1995 roku, do Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie. W listopadzie tego samego roku ich pismo trafiło do Urzędu Rejonowego w Olsztynie (obecnie Urząd Miasta). Sprawa była zawieszona aż do 2002 roku, kiedy sąd ustalił prawowitych spadkobierców Skibniewskiego.

Urzędnicy miejscy na trop niejasnej sprawy z księgami wieczystymi na Dajtkach wpadli jednak już w 1994 roku. Mimo że mieli dość czasu, by dokonać zmian w księgach wieczystych, nie zrobili tego. - To nie jest tak, że miasto nic w tej sprawie nie robiło. Przepisowe zamknięcie księgi wieczystej wymaga odpowiednich dokumentów, m.in. map z 1974 roku, a urząd ich nie miał - tłumaczy Aneta Szpaderska, rzecznik ratusza.

Mieszkańcy ul. Żniwnej, Dożynkowej i Rolnej (w sumie 116 rodzin) na początku tego tygodnia dostali z sądu pisma informujące o podwójnych księgach. - Teraz nie wiemy, czy nadal będziemy właścicielami swoich domów czy nie - mówi Halina Bogusz, radna, której ziemi również dotyczą roszczenia.

Poinformowała nas, że mieszkańcy rozważają złożenie doniesienia do prokuratury. - Podejrzewamy tutaj jakiś gigantyczny przekręt. Niewiarygodne, że nagle ktoś zapomniał, ktoś nie dotrzymał jakiegoś terminu. Niech prokuratura to wyjaśni - mówi Bogusz.

Gazeta Olsztyńska, 2 lipca 2005.              
   
  Gazeta Olsztyńska z 5 lipca 2005........    
   

Z Gazety Wyborczej, 6 lipiec 2005
Mieszkańcy Dajtek żądają wyjaśnień 

mark 05-07-2005 , ostatnia aktualizacja 05-07-2005 19:52

Na środę władze miasta zaplanowały spotkanie z mieszkańcami Dajtek. - Nie uwierzymy już w żadne zapewnienia - odpowiadają mieszkańcy. Mimo to przyjdą na spotkanie, by posłuchać, co mają im do powiedzenia urzędnicy

Sprawa roszczeń do 6-hektarowej działki położonej między ulicami Żniwną, Dożynkową i Rolną na Dajtkach wyszła na jaw w ubiegły czwartek. Jerzy Małkowski, prezydent Olsztyna, poinformował, że o ziemię upomnieli się spadkobiercy Jana Skibowskiego - rolnika, który w 1974 roku wyjechał do Niemiec. Jego ziemia przepadła na rzecz gminy Olsztyn. Urzędnicy ratusza nie wpisali tego do ksiąg wieczystych, ale podzielili ziemię na mniejsze działki budowlane i rozpoczęli sprzedaż. Grunty kupiło 116 rodzin, które boją się, że spadkobiercy zabiorą im dorobek całego życia. - Nie wiemy, czy będziemy płacić, czy zabiorą nam nasze domy. Nic nie wiemy - mówi Andrzej Kalinowski z ul. Żniwnej.

Jak już pisaliśmy, sprawa roszczeń była znana urzędnikom co najmniej od 1994 roku. Mimo to nikt z Urzędu Miasta nie poinformował o niej mieszkańców Dajtek. Dowiedzieli się o tym dopiero w ubiegłym tygodniu z korespondencji sądowej. Zdenerwowani zapowiedzieli, że złożą na urzędników doniesienie do prokuratury.

Aneta Szpaderska, rzecznik ratusza zapewnia, że Urząd Miasta wyjaśnia sprawę niedopatrzenia, jak i związanych z tym konsekwencji. - Chcemy też dotrzeć do osób, które zawiniły w tej sprawie - mówi rzecznik. Żadnych kar najprawdopodobniej jednak nie będzie, bo urzędnicy od dawna są na emeryturze.

- W żadne zapewnienia już nie uwierzymy - mówi Kalinowski.

 

Z Gazety Olsztyńskiej (08.07.05.)
Zobacz więcej > > >